poniedziałek, 28 października 2013

Rozdział 4

-Czyli kto? Do cholery jasnej co tu się dzieje?! – wysyczałam najciszej jak tylko mogłam, w obawie że dwóch umięśnionych facetów nas usłyszy.
Kieran nie odpowiedział, zasłonił mi tylko usta swoją dużą dłonią i rozglądnął się dookoła. Bałam się. Naprawdę się bałam, tych dwóch mężczyzn  wyglądali naprawdę groźnie, mogli nam zrobić wszystko; zabić, uprowadzić, pobić, cokolwiek. Dodatkowo, 20’latek który mnie tu zabrał, nie podtrzymywał mnie a duchu bo sam czuł lęk. W pewnym  momencie chłopak przycisnął moje plecy do drzewa a sam zbliżył się tak że czułam jego tors przez dwie cienkie warstwy materiału. Już miałam go odepchnąć kiedy usłyszałam szelest liści. Zrozumiałam właśnie że chłopak tylko się chował przed prześladowcami. Chyba to zadziałało bo kroki były coraz cichsze, a to znaczyło że się oddalały. Po jakimś czasie, szatyn ostrożnie wychylił głowę zza drzewa i rozejrzał się. Zrobił krok w stronę głównej ścieżki i skinięciem dłoni dał mi znak żebym szła za nim. Szliśmy szybkim krokiem, najciszej jak tylko mogliśmy a kiedy znaleźliśmy się s powrotem na kamienistej plaży, rzuciliśmy się biegiem w stronę auta. Kieran po drodze zabrał swoją gitarę którą tu zostawił, rzucił ją na tylne siedzenie, poczekał aż wsiądę  i odpalił silnik. Auto w błyskawicznym tępie dotarło s powrotem na główną szosę, ale to nie był koniec. Czarne bmw które należało do dwóch groźnych prześladowców jechało 30 metrów za nami.
-Jak oni nas znaleźli?! – zapytałam zaniepokojona.
Kieran mi nie odpowiedział, spojrzał w lusterko i znacznie przyspieszył. Kierowca bmw zrobił to samo, powoli nas doganiali. Co chwilę rzucałam nerwowe spojrzenia, to na Kieran’a, to na bmw, i tak na zmianę. Chłopak albo próbował ukryć niepokój albo był naprawdę spokojny.
***
Próbowałem myśleć rozsądnie, to ja wpadłem na pomysł żeby wybrać się nad jezioro, to ja zmusiłem ją żeby wsiadła do auta, i to ja jestem odpowiedzialny za jej bezpieczeństwo. Musiałem odwieść dziewczynę bezpiecznie do domu i zgubić bandziorów Phil’a. Musiałem zrobić cokolwiek  Z drugiej strony nie mogłem jej odwieść kiedy to cholerne bmw nas śledzi, naraziłbym ją na groźby i niespokojne noce. To było za duże ryzyko, musiałem ich najpierw zgubić. Czarne auto było coraz bliżej. Musiałem coś wymyślić. Już wiem co mam zrobić! Trzeźwe myślenie powróciło.
-Teraz ty prowadzisz. –rzuciłem.
-Co?! –najwidoczniej to co powiedziałem było dla niej szokiem.
Wcisnąłem guzik który otwierał dach mojego cabrioleta i wyjąłem z zza fotela kieszonkowy pistolet. Mina Izzy, bezcenna.
-Trzymaj kierownice. –rozkazałem, po czym zamieniliśmy się miejscami, uważając żeby nie spowodować wypadku.
Przeczołgałem się miedzy fotelami i kucnąłem na tylnym siedzeniu. Wycelowałem pistolet w przednie koło bmw i oddałem strzał. Izz krzyknęła i obróciła się w moją stronę, chyba tylko po to żeby się upewnić że nikogo nie zabiłem, po czym skupiła się znowu na prowadzeniu cabrioleta. Czarny pojazd zachwiał się, a ja strzeliłem w drugie koło, tak dla pewności. Bmw wpadło w lekki poślizg i stanęło na środku drogi. Wróciłem na przednie siedzenie i odetchnąłem z ulgą. Adrenalina wciąż pulsowała w moich żyłach, to samo zapewnię działo się w ciele Izzy. Nie planowałem takiego zakończenia wycieczki, myślałem że tu mnie Phil nie znajdzie, a jednak, on potrafi dużo.
-O co z tym chodziło? W ogóle to czemu ty trzymasz broń w samochodzie?! –wydyszała dziewczyna.
-Przecież sama właśnie zobaczyłaś czemu –odpowiedziałem szybko.
Przez dłuższą chwile nic nie mówiła, ale po chwili stwierdziła- To nie był zbyt dobry plan żeby naprawić nasze relację.
-Na początku był dobry, dopóki nie zjawili się oni. Przepraszam.
Izz skręciła w końcu w alejkę między czerwonymi domami, przejechała kilka ulic, zaparkowała przed moim domem i wyszła z auta bez słowa. Szybko zareagowałem i stanąłem jej na drodze.
-Ej, przepraszam Cię. To nie miało tak wyjść. –zapewniłem.
-Nie obchodzi mnie to. Daj mi spokój proszę Cię. Co ty w ogóle ode mnie chcesz?!
Nie wiedziałem co jej odpowiedzieć. Wlepiłem wzrok w ciemny asfalt na którym staliśmy, a ona mnie tylko wyminęła i skierowała się w stronę swojego domu po drugiej stronie ulicy.
***
Szybko wyjęłam kluczę z torebki i zręcznie otworzyłam nimi frontowe drzwi.
-Gdzie byłaś tyle czasu? Dzwoniłam do ciebie. –wypomniała mi mama, zaraz jak przekroczyłam próg domu.
-Przepraszam, byłam się przejść z Evie, miała problem. –skłamałam.
-I rozwiązywałyście ten problem ponad cztery godziny?
-Tak jakby, przepraszam Cię, później porozmawiamy, idę się odświeżyć.
-Oj porozmawiamy sobie, martwiłam się o ciebie! Wystarczyło do mnie zadzwonić! –Jej ton zabrzmiał dość groźnie, czułam że naprawdę się martwiła.
-Przepraszam. To się już nie powtórzy. –przytuliłam ją po czym wbiegłam do góry po schodach.
Nie mogę uwierzyć w to co się dzisiaj stało, to było takie dziwne, nie, stój, to nie było wcale dziwne, to było przerażające. Mogliśmy zginąć! Ale tego oczywiście rodzicom nie powiem. Sami by pewnie zabili Kieran’a jeśli by się dowiedzieli. A szczerzę mówiąc, polubiłam go, widziałam że się dziś starał, później mnie jeszcze przepraszał za wszystko. Nie potrafiłam się na niego długo wściekać. Nadal czułam przed nim lęk, ale chyba mi się to podobało. Sama siebie nie rozumiem. To takie skomplikowane!
***
Zatrzasnąłem za sobą głośno drzwi i rzuciłem się na najbliższy fotel w salonie.
-Co się stało? –spytał mnie mój brat Dean.
-Spieprzyłem sprawę. –odpowiedziałem.
-Chodzi o tą dziewczynę?
-A jak myślisz?
-Co się stało?
-Kurwa. Co to, przesłuchanie?! Phil się napatoczył i tyle.
-Nie pierwszy i nie ostatni raz, przecież o tym wiesz. On nas wszędzie znajdzie.
-Gdzie Kit i Sean? –zmieniłem temat.
-No właśnie, eee... Lepiej sam to zobacz. –powiedział podając mi skrawek papieru.
-Co to jest? –zapytałem zdziwiony. Jakoś nie miałem ochoty na dodatkowe problemy, a coś czułem że ta kartka mi ich doda.
-Czytaj. –zachęcił mnie Dean.

Myślisz że przebitymi oponami załatwisz sprawę? Póki nie spłacisz długu twój przyjaciel sobie u nas posiedzi. –P.

-I nic z tym nie zrobiłeś?! A co z Sean’em? –byłem wściekły.
-Dopiero co to podrzucili. A Sean pojechał za nimi.
-Kurwa, zostawić was na chwile i wszystko się wali. Czemu go samego puściłeś?!
-Ktoś musiał na ciebie poczekać, tak to byś nic nie wiedział.

-Ja pierdole, zbieraj się.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej:3 Znowu rozdział baaaardzo spóźniony. A to znowu wina laptopa. Nie wiem czemu on się tak szybko psuje:/ Chyba czas na nowego;)
Ten był pisany dziś na szybko więc przepraszam jeśli jest do dupy:) "główny" komputer nam niedawno naprawili więc na niego weszłam:) Strasznie go nie lubię bo muli, ale wszystko dla was;) 
Sto Lat dla Robbie'go! Dzisiaj ma ten rudzielec urodziny:3

Komentujciee z opinią:)

wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział 3

-Dobrze, nie unoś się. Chce tylko naprawić to pierwsze spotkanie, dasz mi tą szansę?
Na chwilę się zawahała, widać było po niej że analizuje wszystkie za i przeciw. Nie zamierzałem jej przeszkadzać i dać chwilę do namysłu. Po jakiejś chwili pokiwała głową tak lekko że ledwo to zauważyłem.
-Dzięki – powiedziałem, po czym wyszedłem szybko przez okno zanim zdążyłaby się rozmyślić. – Niedługo się zobaczymy.

***
Trzeci września. Nowy rok szkolny w Angielskich szkołach. Na samą myśl o dzisiejszym dniu robiło mi się nie dobrze. Wstałam dziś o 7:00. Wzięłam prysznic, zrobiłam lekki makijaż i ubrałam białą koszulę, obcisłą spódniczkę do kolan i zeszłam na dół na śniadanie. Zjadłam tosta z dżemem malinowym i wyszłam.
Mieliśmy dzisiaj tylko apel powitalny i godzinę wychowawczą, a ja i tak padałam z nóg. Te trzy godziny trwały w nieskończoność. Gdy tylko usłyszałam dzwonek oznaczający koniec lekcji, wyszłam z budynku jak najszybciej mogłam. Maszerując przez plac szkoły w stronę bramy głównej zauważyłam podjeżdżający czerwony cabriolet. Zrobiło mi się słabo. Przyspieszyłam kroku, naiwnie myśląc że pojazd mnie nie dogoni. Tymczasem, auto podjechało bliżej i zwolniło równając się z prędkością moich kroków. Próbowałam je zignorować kiedy chłopak z czarną czupryną wychylił się i zdjął okulary przeciw słoneczne.
-Podwieść cię?
-Nie, poradzę sobie. - odpowiedziałam dość szorstko.
-Nie wygłupiaj się, wsiadaj. - zachęcił - miałem dostać drugą szansę.
Stanęłam i rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu kogoś kto nam się przygląda, ale nikogo takiego nie znalazłam. Wszyscy uczniowie zajęci byli rozmawianiem i śmianiem się. Obeszłam więc nowe czerwone audi i wsiadłam do środka a chłopak bez ani jednego słowa ruszył z podjazdu szkolnego i wyjechał na główną drogę w stronę obrzeża miasta gdzie znajdowało się nasze osiedle. Jechaliśmy w milczeniu, za co byłam mu wdzięczna. Czułam że obraca co jakiś czas głowę w moją stronę, jakby chciał się dowiedzieć czy jestem na niego zła czy wdzięczna że nie musiałam iść do domu na nogach. Za wszelką cenę unikałam jego spojrzenia, bałam się patrzeć mu w oczy. Obserwowałam za to wszystko co działo się za przednią szybą samochodu; Mijające nas auta, drzewa, ludzi, i... osiedle? Dlaczego nie wjechaliśmy w alejkę między domami z czerwonych pustaków?!
-Gdzie ty do cholery jedziesz?!
-Zobaczysz.. - mruknął wciąż patrząc na drogę.
-Żadne "zobaczysz". Masz mnie natychmiast odwieść do domu!
-Daj mi tą cholerną szanse!
Po jego słowach umilkłam, oparłam się o fotel i spróbowałam się uspokoić.
-Powiesz mi chociaż gdzie jedziemy? - spytałam. Tym razem o wiele spokojniej.
-To niespodzianka. - odpowiedział i uniósł jeden kącik ust nieco wyżej w miłym uśmiechu po czym skręcił gwałtownie w lewo. Już chwilę temu wyjechaliśmy z miasta i jechaliśmy teraz dwu pasmówką przed siebie. Zjechaliśmy na leśną ścieżkę i po chwili auto się zatrzymało. Rozglądnęłam się dookoła. Byliśmy nad jeziorem nad którym nigdy wcześniej nie byłam a znajdowało się ono tylko 20 minut od naszego miasta.
-Pięknie tu. - powiedziałam pełna zachwytu kiedy Kieran otworzył mi drzwi. Dopiero kiedy wysiadłam, zauważyłam że nikogo oprócz nas tu nie ma. Tylko Ja i On. Tak się zagapiłam na widoki że nawet nie zauważyłam kiedy Kieran wziął swoją gitarę z tylnego siedzenia, przełożył pasek przez ramię i ruszył przed siebie. Uznałam że chyba mam iść za nim, więc powolnym krokiem podążyłam za szatynem. Prowadził mnie wzdłuż wysokich drzew naprzeciw wody, w stronę wysokich kamieni. Wszedł na samą górę po czym odwrócił się i podał mi rękę żebym mogła wejść. Kiedy nasze dłonie się złączyły, poczułam potężną uderzającą mnie falę ciepła, motylki w brzuchu i bóg wie co jeszcze. Przeszedł mnie ogromny dreszcz, który sprawił że się zatrzęsłam. Miałam tylko nadzieję że Kieran tego nie zauważył. Pociągnął moją rękę co pozwoliło mi błyskawicznie wspiąć się na górkę skał. Nasze ciała były teraz tak blisko siebie że czułam jego ciepły oddech na skórze mojej szyi.

***
To był jeden z 'tych' momentów, których chciałem za wszelką cenę odkąd poznałem Izzy. Nasze ciała dzieliło zaledwie 5 centymetrów. Spojrzałem głęboko w jej nieskazitelnie niebieskie oczy w których nie dostrzegłem żadnych uczuć. Nie widziałem ani złości, ani strachu ani nawet namiętności czy podniecenia. Były bez emocji co wcale nie znaczyło że nie były piękne. Tonąłem w jej spojrzeniu. Zanim utonąłem do reszty, opuściłem szybko wzrok, złapałem ją za rękę i pociągnąłem za sobą, po chwili usiadłem 'po turecku' na skałach a Izzy zrobiła to samo naprzeciw mnie. Miałem już powoli dość tej niezręcznej ciszy więc postanowiłem ją przerwać.
-Kiedy byłem młodszy, przychodziłem tu zawszę z mamą i braćmi.-zacząłem- Bardzo lubię to miejsce dlatego chciałem ci je pokazać.
-Nie dziwię się. Tu jest bardzo ładnie. - przyznała rozglądając się dookoła, po czym dodała - poczekaj, mieszkałeś tu w pobliżu? Nigdy wcześniej cię nie widziałam.
-Mieszkałem w mieście jakieś pół godziny stąd.
-To dlaczego się przeprowadziłeś?
-Długo by opowiadać.
-Mamy czas. - zachęciła.
Westchnąłem i wciągnąłem rześkie powietrze.
-Moja przeszłość mnie do tego zmusiła. Chcę zacząć wszystko od początku. Może Ci kiedyś o tym opowiem, ale jeszcze nie teraz.
Przytaknęła po czym wbiła wzrok w twardą powierzchnię na której siedzieliśmy w zamyśleniu. Tym razem, kompletnie nie wiedziałem co powiedzieć, było dziesięć razy niezręczniej niż zwykle. Ta cisza mnie dobijała. Złapałem za pas od gitary, zdjąłem ją z pleców i zacząłem coś na niej brzdękać. Krótką chwilę zastanawiałem się który z moich licznych utworów zagrać po czym wybrałem Puzzle Piece, ponieważ najbardziej ze wszystkich, opisywał Izzy.

You are the light in the dark, 
You are the beat of my heart.
You are the air that I breath,
You know you make me complete. 
You’re my missing puzzle piece.

Spojrzałem w jej stronę. Przyglądała mi się badawczo z zainteresowaniem. Widziałem po niej że wsłuchiwała się w słowa piosenki. Analizowała je i uśmiechała kiedy z moich ust wydobywał się jakiś namiętny tekst. Spojrzałem jej prosto w oczy. Nie odwróciła wzroku, a nawet się uśmiechnęła. Po chwili uniosła wzrok w przestrzeń nad moją głową a jej uśmiech zbledł i ustąpił miejsca niepokoju. Zastanawiając się co mogła zobaczyć przestałem naciągać struny i spojrzałem za siebie. Nie możliwe. Rzuciłem gitarę na ziemie. Pospiesznie wstałem złapałem zdezorientowaną Izzy za rękę i puściłem się pędem w stronę lasu, ciągnąc ją za sobą.
-Szybciej! - krzyknąłem do niej i przyspieszyłem. Biegliśmy między pniami drzew i ich gałęziami które drapały nas po twarzach, zostawiając po sobie ślady. Próbowałem zasłonić dziewczynę samym sobą żeby konary nie podrapały jej twarzy. Po dłuższej chwili wbiegliśmy za grube drzewo i tam się schowaliśmy.
-Kto to był?! - wydusiła po chwili, ciężko sapiąc.
-Moja przeszłość.


---------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej hej miśki! Shine powraca!
Dziś rano wróciłam z Polski. Laptop naprawiony dzięki wujkowi!:D Hahahah mój informatyk;3
Chwilę się zdrzemnęłam po dwóch dniach jazdy w aucie, i zaraz później zabrałam się za pisanie tego rozdziału. Nie mam dziś weny ale bardzo chciałam dodać nowy rozdział jak najszybciej. Więc przepraszam jeśli jest zły.

Jak wam minęły te dwa miesiące bez siebie?
Mi całkiem nieźle;D Byłam na koncercie Bon Jovi w Cardiff. Później na koncercie ROOM 94 w Bristolu. Miałam wejściówki VIP*.* Spotkałam chłopców:') Kieran powiedział że mnie kocha kiedy dałam mu mój szkic przedstawiający całą czwórkę. Byłam w Polsce. Spotkałam się ze znajomymi i rodziną. Oczywiście były też złe momenty ale nie ważne...

Jestem ciekawa czy któraś z moich starych czytelniczek będzie dalej czytać moje rozdziały? Czy będą jakieś nowe?:o

Dajcie znać co o nim myślicie?

4+ komentarze i dodam kolejny za kilka dni;3

Kocham was;D

niedziela, 16 czerwca 2013

OGŁOSZENIA PARAFIALNE TYCZĄCE SIĘ NASTĘPNEGO ROZDZIAŁU XD

Kochani, mialam dzisiaj dodac kolejny rozdzial.. Ale nie wiem czemu- moj laptop nie chce sie wlanczyc, wlasnie jestem na telefonie i od godziny prubuje dodac ten post. Jutro oddam laptopa do naprawy i byc moze dostane zastepowego. Jest tez duza szansa ze strace wszystkie pliki wiec bede musiala pisac nowy rozdzial od poczatku. Jesli dostane zapasowego to od razu wezme sie za pisanie, jesli nie to dopiero po tygodniu, moze krocej moze dluzej, naprawde nie wiem ile ta naprawa moze potrwac a nie chce was zmuszac do tak dlugiego czekania:( trzymajcie kciuki!
Teraz proszę was o wyrozumialosc i cierpliwosc.<3
PS na telefonie nie moge dodac rozdzialu bo nie wiem czemu ale jest limit na slowa w poscie-.- i to tyle ile tu moge wam napisac... poki co bede tylko na takich stronach jak twitter, ask.fm czy facebook.
Kocham was!<3

wtorek, 11 czerwca 2013

Rozdział 2

Przerażona nowym sąsiadem biegłam w pośpiechu s powrotem do domu, już nie truchtem a sprintem. „Co to miało do cholery być?!” Powiedziałam sama do siebie odwracając głowę do tyłu żeby sprawdzić czy Kieran mnie nie śledzi. Bałam się go, zachowywał się dość agresywnie jak na pierwsze spotkanie.. co ja mówię?! Zachowywał się bardzo agresywnie jak na JAKIE KOLWIEK spotkanie. Nie wiem co on sobie wyobrażał, ale za to jestem pewna tego że chyba nie zdał sobie sprawy ze swojego zachowania. Mimo tego że wzbudzał we mnie lęk, podobał mi się, nie mam zielonego pojęcia czemu, ale tak było. No cóż, to że jest przystojny to jedno, a to że jest nie bezpieczny to drugie. Podobne myśli przepływały mi przez głowę przez całą drogę powrotną. Byłam tak wkurzona i przestraszona że nawet raz nie stanęłam na odpoczynek a biegłam naprawdę szybko. Kiedy dotarłam do domu, weszłam po cichu do środka zamykając drzwi na klucz. Miałam ogromną nadzieje że rodzice jeszcze śpią. Tym razem mi się udało bo wszyscy byli jeszcze w swoich sypialniach. Zrobiłam sobie herbatę i już po dziesięciu minutach usłyszałam kroki mamy schodzącej po schodach.
-Już nie śpisz? – spytała zaspana.
-Już nie.
Wzrok mamy od razu powędrował w stronę mojej ręki.
-Kogo to numer?
Cholera Kieran!
-Um, koleżanki, zapisałam go na ręce bo akurat nie miałam przy sobie kartki. – skłamałam.
Zamiast prowadzić dalszego śledztwa, mama uśmiechnęła się i zaczęła robić sobie kawę.
Odwróciłam się na pięcie i pobiegłam w stronę schodów, przemierzając je później szybkim krokiem, tak że prawie wpadłam na Amelle- moją młodszą o 5 lat siostrę. Po czym wbiegłam do pokoju i położyłam się na łóżku rozmyślając o Kieranie, miałam tyle pytań do zadania że aż nie wiedziałam nad czym najpierw zacząć się zastanawiać: nad tym czy to był zbieg okoliczności? Czy może nie? A może jednak nie był taki groźny na jakiego wyglądał? Co miałam teraz niby zrobić? Za dużo myślenia na raz, ale końcu doszłam do wniosku że przez jakiś czas nie będę pokazywać się w pobliżu starego drzewa, przynajmniej nie przez najbliższe dwa tygodnie, żeby mieć pewność że już o mnie zapomniał. Moje rozmyślanie przerwał szmer dochodzący ze strony okna. Odwróciłam się odruchowo a to co zobaczyłam zwaliło mnie z nóg.
-Hej, mogę? – spytał roześmiany od ucha do ucha chłopak. Po czym wgramolił się do pokoju przechodząc przez ramę okna.
-Co ty sobie wyobrażasz?!
-No co? Wpadłem cię odwiedzić.
-Mówisz to tak jakby wchodzenie przez okno do pokoju osoby której nie znasz było naturalną rzeczą ludzką. Kto tak niby robi?!
-Tylko ja.
-Bardzo śmieszne.
-Nie lubisz mnie?
-Nie znam cię! Wypierdalaj z mojego domu!
-Nie krzycz no. – mówiąc to puścił mi oczko.
-O co ci chodzi? Nie mam ochoty z tobą dyskutować!
-Nie masz? To czemu nadal masz mój numer na ręce? – spytał przyglądając się mojej dłoni.
-Nie będę ci się tłumaczyć! – wypowiedziałam to zdanie trochę głośniej niż zamierzałam ale za to stanowczo. Już po chwili usłyszałam głos taty idącego korytarzem w stronę mojego pokoju.
-Izz, wszystko w porządku?!
-Schowaj się! – szepnęłam do Kieran’a, otworzyłam szafę stojącą tuż za nim i wepchnęłam go do środka.
-Z kim rozmawiałaś? – spytał tata wchodząc do mojego pokoju bez pukania zaraz po tym jak drzwi szafy się zamknęły.
-Z koleżanką przez telefon.
-A gdzie masz telefon? Nie powinnaś mieć go w ręce skoro z niego korzystałaś? – zaśmiał się.
Przewróciłam oczami teatralnie.
-Zdążyłam go odłożyć, dasz mi chwilę prywatności?
Wyszedł bez słowa, zamykając za sobą drzwi. Chwilę stałam w bez ruchu, nasłuchując się kroków taty. Dopiero kiedy upewniłam się że zszedł na dół z małą, 10 miesięczną Holly na rękach otworzyłam szafę z której wylazł zaśmiany Kieran.
-Z czego rżysz?!
-Nie wiem – odpowiedział po czym zbliżył się do mnie i ..

***
Złapałem ją w tali i przyciągnąłem do siebie, patrząc głęboko w jej błękitne oczy tryskające różnymi odcieniami turkusu. Wpatrywałem się tak w jej tęczówki z uczuciem, zdumiony tym że jeszcze mnie nie odepchnęła. Zamiast stać tak w jednym miejscu czekając aż ucieknie, postanowiłem działać. Przycisnąłem jej ciało do ściany, a sam zbliżyłem się tak blisko na ile to było możliwe. Nadal nie protestowała. Wsunąłem rękę pod cienki materiał koszulki którą miała na sobie i przejechałem dłonią po jej zimnych plecach. Tym razem zaczęła się wyrywać. Właśnie zdałem sobie sprawę że nawet pasuje mi to jak Izz się buntuje. Nie jest łatwa do zdobycia co jeszcze bardziej mnie mobilizowało. Chociaż gdzieś w środku miałem nadzieje że się do mnie przekona, że pozwoli mi na zbliżenie i się zapoznamy.
-Słuchaj.. – zacząłem – Wiem że nie zrobiłem dobrego pierwszego wrażenia, ale chcę to naprawić..
-Niby jak?!
-Nie wiem, jakoś spróbuję jeśli tylko dasz mi szanse..
-Jeśli przez to rozumiesz dotykanie mnie w ten sposób, to nie dziękuję.
-Nie… a w ogóle dlaczego jesteś taka nastawiona przeciwko mnie? – spytałem spuszczając głowę w dół ale nie odsunąłem się ani na milimetr od jej drżącego ciała.
-Bo cię nie znam! Mówię ci już to jakiś setny raz!
-To skoro tak traktujesz wszystkich nowo poznanych ludzi, to jak to możliwe że masz znajomych?
-Skoro cię tak źle traktuję, to czemu tu jeszcze jesteś?!
-Dobrze, nie unoś się. Chce tylko naprawić to pierwsze spotkanie, dasz mi tą szansę?
Na chwilę się zawahała, widać było po niej że analizuje wszystkie za i przeciw. Nie zamierzałem jej przeszkadzać i dać chwilę do namysłu.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------

Przepraszam że drugi rozdział dodaję tak późno ale miałam "małe" komplikacje z laptopem, i brak weny.. no cóż.. Jeśli ten rozdział jest do dupy to przepraszam :P

Przeczytaliście? Prosiłabym o komentarz z SZCZERĄ opinią:)
Czytam wszystkie wasze komentarze i póki co, KAŻDY wywołał u mnie uśmiech na twarzy:) Dziękuje x

Mój Twitter: @Ania1Dx
Mój ask: http://ask.fm/aniabo

4+ komentarze i dodam za kilka dni nowy rozdział;D  

czwartek, 6 czerwca 2013

Rozdział 1

Jak co wieczór, siedziałam przy oknie w swoim pokoju i wpatrywałam się w zachód słońca który mimo to że pojawiał się codziennie, nie przestawał mnie fascynować. W pewnym momencie zauważyłam auto a dokładnie czerwonego cabrioleta z grupką młodych chłopaków w środku, młodych ale nie młodszych ode mnie. Wpatrywałam się w nie dopóki nie zaparkowało na końcu ulicy przed jednym z nowo postawionych mieszkań dwu osobowych. „Nowi lokatorzy w sąsiedztwie?” spytałam samą siebie sarkastycznie. Pewnie się zdziwicie ale mimo to że miałam 17 lat, nie przepadałam za hukiem i hałasem, jednym słowem nie przepadałam za imprezami. A sądząc po tej czwórce zapowiadają się całkiem długie i nie przespane noce. Wpatrywałam się w nich dalej z zaciekawieniem dopóki jeden z nich o kruczo czarnych włosach popatrzył się w moją stronę z uśmiechem. Spuściłam wzrok i odeszłam pośpiesznie od okna. Musiałam przyznać że był przystojny, zresztą tak jak cała reszta, ale było w nim coś innego, wyróżniał się od pozostałej trójki. Wyglądali na około 20’stkę dlatego wolałam nie utrzymywać z ‘nowymi’ żadnego kontaktu. Coś jednak kazało mi ponownie popatrzyć się w ich stronę, ‘ten przystojny’ i reszta wchodzili już do mieszkania z dużymi kartonowymi pudłami. Po chwili zupełnie zniknęli w ścianach budynku więc od razu odeszłam od okna, na dodatek robiło się późno a ja jutro chciałam wstać przed rodzicami żeby zaliczyć poranne bieganie bez kazań typu „Nie możesz się w tym wieku odchudzać”. Bieganie często pomagało mi myśleć i właśnie dlatego to robiłam a nie po to żeby zrzucić kalorie.
Dźwięk budzika zapowiadał kolejny dzień, jak co dzień. Dziś rano zadzwonił wyjątkowo wcześnie. Wcisnęłam czerwoną słuchawkę w telefonie wyłączając tym denerwujący dźwięk i zwlokłam się leniwie z łóżka. Umyłam zęby, twarz. Ubrałam się i wyszłam po cichu żeby nikogo w domu nie obudzić. Pogoda była piękna, słońce promieniało dziś bardzo jasno, co wprawiało mnie w dobry humor z samego rana. Podpięłam słuchawki do mp4’ki, puściłam moją ulubioną piosenkę i ruszyłam truchtem w głąb osiedla, kierując się do parku. Biegłam niecałe dziesięć minut po czym dotarłam do całkiem sporego trawiastego placu z mnóstwem drzew, fontanną, ławkami, kawiarenką oraz krętymi ścieżkami prowadzącymi w różne piękne zakątki tego miejsca. Nie było tu jeszcze dużo ludzi co ułatwiało mi poranny bieg alejkami bez omijania jakichkolwiek przeszkód. Skierowałam się w stronę mojego ulubionego kawałka placu; do splatających się razem dwóch drzew które łączą się w jedno, zawszę lubiłam tam przebywać odkąd babcia pokazała mi to miejsce. Kiedy miałam doła, lub chciałam się wyciszyć, zawsze szłam tam. Po przebiegnięciu całego parku na około, dotarłam do „mojego miejsca” ale coś mi nie pasowało. Ktoś siedział na jednym z potężnych konarów drzewa usadzonych nisko, tuż nad zieloną trawą. Miałam wrażenie jakbym go już gdzieś spotkała, jakbym widziała już gdzieś te czarne włosy muskające twarz której nie byłam w stanie zobaczyć. Wpatrywałam się w tą postać przez dłuższą chwile nieruchomo, kiedy w pewnym momencie chłopak uniósł głowę znad gitary na której przed chwilą brzękał jakąś melodie.
-Cześć. – powiedział do końca nie wiedząc czemu się w niego wpatrywałam.
-Hej. – odpowiedziałam natychmiastowo, przypominając sobie równocześnie że to chłopak który wczoraj wprowadził się na nasze osiedle.
-Mogę w czymś pomóc? – zapytał zdezorientowany.
-Um, nie, chyba. – zaczęłam nie wiedząc co powiedzieć – Zwykle tu przesiaduję rano, więc to tak jakby moje miejsce.
-Chyba się jakoś do targujemy? – zasugerował i puścił mi oczko. Nadal stałam w bez ruchu.
-Jestem Kieran, a ty? – kontynuował.
-Um, Izzy.
-To ciebie widziałem w oknie wczoraj co nie? – spytał i zaśmiał się co sprawiło że moje policzki zrobiły się czerwone ze wstydu.
-Ładnie ci w zarumienionych policzkach. – powiedział widocznie zauważając że się zaczerwieniłam. Postanowiłam już dłużej nie targować się z nim na słowa i iść do domu.
***
Tak, to ona. A już zastanawiałem się jak mam niby do niej podejść i zagadać aż tu zjawiła się w parku w miejscu starego drzewa, a raczej dwóch starych drzew. ‘To chyba przeznaczenie’. Spodobała mi się od momentu kiedy zauważyłem ją w oknie tamtego wieczoru. Jej blond loki i niebieskie oczy najbardziej przykuwały moją uwagę. Musiałem wyciągnąć od niej chociaż numer telefonu, innej szansy może nie być. Zacząłem do niej normalnie zagadywać ale widocznie onieśmieliła się kiedy wspomniałem o jej policzkach. Już miała odchodzić ale wstałem i w porę złapałem ją za łokieć.
-Puść mnie! – wysyczała, widać było strach w jej oczach. Nie chciałem tego ale jak inaczej miałem ją zatrzymać?
-Póki co nie mam najmniejszego zamiaru. – zaśmiałem się. Próbowała się wyrwać ale miałem przewagę mierzoną w sile.
-Głuchy jesteś?!
-To daj mi chociaż swój numer.
-Co?!
-Słyszałaś.
-Puszczaj bo zacznę krzyczeć! – strach w niej ustąpił miejsca złości. Była wściekła. Przyciągnąłem ją do siebie i przytuliłem mocniej, po czym wyciągnąłem marker którym zapisywałem akordy, wziąłem ją za drżącą rękę i zapisałem na niej swój numer telefonu, dopiero wtedy ją puściłem.
-Jesteś jebnięty! – Krzyknęła w moją stronę i zaczęła biec w dół ścieżki. Zaśmiałem się pod nosem widząc jak potyka się o wystające z ziemi kamienie.

-I tak wiem gdzie mieszkasz! – krzyknąłem za nią i wróciłem do grania. Wkurzyło mnie to trochę że nie dała mi nawet małej szansy na zapoznanie, chyba aż tak źle nie wyglądam? Nie wiem czemu się nią tak przejmowałem, nie znam jej i była do mnie chamska, a jednak zależało mi na niej z nie wiadomego powodu; bo była śliczna? Nie, poznałem dużo ślicznych dziewczyn z którymi byłem tylko na chwile bo po co mi na dłużej? A w niej było coś innego, coś czego nie mogłem określić a jednak podniecało mnie to. Musiałem spotkać się z nią jeszcze raz, to jest póki co mój cel.

--------------------------------------------------------------------------

Hej, Mam nadzieję że pierwszy rozdział "Shine" wam się podobał.. 
Jeśli go przeczytaliście, bardzo bym prosiła o komentarz z SZCZERĄ opinią.. czy jest zła czy dobra, i tak bym chciała wiedzieć co o tym myślicie:)
Jeśli wam się podobało, polecajcie też innym Roomies jeśli wam się chce xD
Mój twitter: @Ania1Dx
2+ komentarze i dodaję kolejny rozdział za kilka dni.. :)

--
Wejść jest tu w sumie ponad 50, z czego ja weszłam sama żeby posprawdzać kilka rzeczy 10 razy około. Więc w sumie dziś (w pierwszy dzień) było około 40 wejść z czego się ogromnie cieszę, szkoda że tylko jedna osoba skomentowała.. eh;(