wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział 3

-Dobrze, nie unoś się. Chce tylko naprawić to pierwsze spotkanie, dasz mi tą szansę?
Na chwilę się zawahała, widać było po niej że analizuje wszystkie za i przeciw. Nie zamierzałem jej przeszkadzać i dać chwilę do namysłu. Po jakiejś chwili pokiwała głową tak lekko że ledwo to zauważyłem.
-Dzięki – powiedziałem, po czym wyszedłem szybko przez okno zanim zdążyłaby się rozmyślić. – Niedługo się zobaczymy.

***
Trzeci września. Nowy rok szkolny w Angielskich szkołach. Na samą myśl o dzisiejszym dniu robiło mi się nie dobrze. Wstałam dziś o 7:00. Wzięłam prysznic, zrobiłam lekki makijaż i ubrałam białą koszulę, obcisłą spódniczkę do kolan i zeszłam na dół na śniadanie. Zjadłam tosta z dżemem malinowym i wyszłam.
Mieliśmy dzisiaj tylko apel powitalny i godzinę wychowawczą, a ja i tak padałam z nóg. Te trzy godziny trwały w nieskończoność. Gdy tylko usłyszałam dzwonek oznaczający koniec lekcji, wyszłam z budynku jak najszybciej mogłam. Maszerując przez plac szkoły w stronę bramy głównej zauważyłam podjeżdżający czerwony cabriolet. Zrobiło mi się słabo. Przyspieszyłam kroku, naiwnie myśląc że pojazd mnie nie dogoni. Tymczasem, auto podjechało bliżej i zwolniło równając się z prędkością moich kroków. Próbowałam je zignorować kiedy chłopak z czarną czupryną wychylił się i zdjął okulary przeciw słoneczne.
-Podwieść cię?
-Nie, poradzę sobie. - odpowiedziałam dość szorstko.
-Nie wygłupiaj się, wsiadaj. - zachęcił - miałem dostać drugą szansę.
Stanęłam i rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu kogoś kto nam się przygląda, ale nikogo takiego nie znalazłam. Wszyscy uczniowie zajęci byli rozmawianiem i śmianiem się. Obeszłam więc nowe czerwone audi i wsiadłam do środka a chłopak bez ani jednego słowa ruszył z podjazdu szkolnego i wyjechał na główną drogę w stronę obrzeża miasta gdzie znajdowało się nasze osiedle. Jechaliśmy w milczeniu, za co byłam mu wdzięczna. Czułam że obraca co jakiś czas głowę w moją stronę, jakby chciał się dowiedzieć czy jestem na niego zła czy wdzięczna że nie musiałam iść do domu na nogach. Za wszelką cenę unikałam jego spojrzenia, bałam się patrzeć mu w oczy. Obserwowałam za to wszystko co działo się za przednią szybą samochodu; Mijające nas auta, drzewa, ludzi, i... osiedle? Dlaczego nie wjechaliśmy w alejkę między domami z czerwonych pustaków?!
-Gdzie ty do cholery jedziesz?!
-Zobaczysz.. - mruknął wciąż patrząc na drogę.
-Żadne "zobaczysz". Masz mnie natychmiast odwieść do domu!
-Daj mi tą cholerną szanse!
Po jego słowach umilkłam, oparłam się o fotel i spróbowałam się uspokoić.
-Powiesz mi chociaż gdzie jedziemy? - spytałam. Tym razem o wiele spokojniej.
-To niespodzianka. - odpowiedział i uniósł jeden kącik ust nieco wyżej w miłym uśmiechu po czym skręcił gwałtownie w lewo. Już chwilę temu wyjechaliśmy z miasta i jechaliśmy teraz dwu pasmówką przed siebie. Zjechaliśmy na leśną ścieżkę i po chwili auto się zatrzymało. Rozglądnęłam się dookoła. Byliśmy nad jeziorem nad którym nigdy wcześniej nie byłam a znajdowało się ono tylko 20 minut od naszego miasta.
-Pięknie tu. - powiedziałam pełna zachwytu kiedy Kieran otworzył mi drzwi. Dopiero kiedy wysiadłam, zauważyłam że nikogo oprócz nas tu nie ma. Tylko Ja i On. Tak się zagapiłam na widoki że nawet nie zauważyłam kiedy Kieran wziął swoją gitarę z tylnego siedzenia, przełożył pasek przez ramię i ruszył przed siebie. Uznałam że chyba mam iść za nim, więc powolnym krokiem podążyłam za szatynem. Prowadził mnie wzdłuż wysokich drzew naprzeciw wody, w stronę wysokich kamieni. Wszedł na samą górę po czym odwrócił się i podał mi rękę żebym mogła wejść. Kiedy nasze dłonie się złączyły, poczułam potężną uderzającą mnie falę ciepła, motylki w brzuchu i bóg wie co jeszcze. Przeszedł mnie ogromny dreszcz, który sprawił że się zatrzęsłam. Miałam tylko nadzieję że Kieran tego nie zauważył. Pociągnął moją rękę co pozwoliło mi błyskawicznie wspiąć się na górkę skał. Nasze ciała były teraz tak blisko siebie że czułam jego ciepły oddech na skórze mojej szyi.

***
To był jeden z 'tych' momentów, których chciałem za wszelką cenę odkąd poznałem Izzy. Nasze ciała dzieliło zaledwie 5 centymetrów. Spojrzałem głęboko w jej nieskazitelnie niebieskie oczy w których nie dostrzegłem żadnych uczuć. Nie widziałem ani złości, ani strachu ani nawet namiętności czy podniecenia. Były bez emocji co wcale nie znaczyło że nie były piękne. Tonąłem w jej spojrzeniu. Zanim utonąłem do reszty, opuściłem szybko wzrok, złapałem ją za rękę i pociągnąłem za sobą, po chwili usiadłem 'po turecku' na skałach a Izzy zrobiła to samo naprzeciw mnie. Miałem już powoli dość tej niezręcznej ciszy więc postanowiłem ją przerwać.
-Kiedy byłem młodszy, przychodziłem tu zawszę z mamą i braćmi.-zacząłem- Bardzo lubię to miejsce dlatego chciałem ci je pokazać.
-Nie dziwię się. Tu jest bardzo ładnie. - przyznała rozglądając się dookoła, po czym dodała - poczekaj, mieszkałeś tu w pobliżu? Nigdy wcześniej cię nie widziałam.
-Mieszkałem w mieście jakieś pół godziny stąd.
-To dlaczego się przeprowadziłeś?
-Długo by opowiadać.
-Mamy czas. - zachęciła.
Westchnąłem i wciągnąłem rześkie powietrze.
-Moja przeszłość mnie do tego zmusiła. Chcę zacząć wszystko od początku. Może Ci kiedyś o tym opowiem, ale jeszcze nie teraz.
Przytaknęła po czym wbiła wzrok w twardą powierzchnię na której siedzieliśmy w zamyśleniu. Tym razem, kompletnie nie wiedziałem co powiedzieć, było dziesięć razy niezręczniej niż zwykle. Ta cisza mnie dobijała. Złapałem za pas od gitary, zdjąłem ją z pleców i zacząłem coś na niej brzdękać. Krótką chwilę zastanawiałem się który z moich licznych utworów zagrać po czym wybrałem Puzzle Piece, ponieważ najbardziej ze wszystkich, opisywał Izzy.

You are the light in the dark, 
You are the beat of my heart.
You are the air that I breath,
You know you make me complete. 
You’re my missing puzzle piece.

Spojrzałem w jej stronę. Przyglądała mi się badawczo z zainteresowaniem. Widziałem po niej że wsłuchiwała się w słowa piosenki. Analizowała je i uśmiechała kiedy z moich ust wydobywał się jakiś namiętny tekst. Spojrzałem jej prosto w oczy. Nie odwróciła wzroku, a nawet się uśmiechnęła. Po chwili uniosła wzrok w przestrzeń nad moją głową a jej uśmiech zbledł i ustąpił miejsca niepokoju. Zastanawiając się co mogła zobaczyć przestałem naciągać struny i spojrzałem za siebie. Nie możliwe. Rzuciłem gitarę na ziemie. Pospiesznie wstałem złapałem zdezorientowaną Izzy za rękę i puściłem się pędem w stronę lasu, ciągnąc ją za sobą.
-Szybciej! - krzyknąłem do niej i przyspieszyłem. Biegliśmy między pniami drzew i ich gałęziami które drapały nas po twarzach, zostawiając po sobie ślady. Próbowałem zasłonić dziewczynę samym sobą żeby konary nie podrapały jej twarzy. Po dłuższej chwili wbiegliśmy za grube drzewo i tam się schowaliśmy.
-Kto to był?! - wydusiła po chwili, ciężko sapiąc.
-Moja przeszłość.


---------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej hej miśki! Shine powraca!
Dziś rano wróciłam z Polski. Laptop naprawiony dzięki wujkowi!:D Hahahah mój informatyk;3
Chwilę się zdrzemnęłam po dwóch dniach jazdy w aucie, i zaraz później zabrałam się za pisanie tego rozdziału. Nie mam dziś weny ale bardzo chciałam dodać nowy rozdział jak najszybciej. Więc przepraszam jeśli jest zły.

Jak wam minęły te dwa miesiące bez siebie?
Mi całkiem nieźle;D Byłam na koncercie Bon Jovi w Cardiff. Później na koncercie ROOM 94 w Bristolu. Miałam wejściówki VIP*.* Spotkałam chłopców:') Kieran powiedział że mnie kocha kiedy dałam mu mój szkic przedstawiający całą czwórkę. Byłam w Polsce. Spotkałam się ze znajomymi i rodziną. Oczywiście były też złe momenty ale nie ważne...

Jestem ciekawa czy któraś z moich starych czytelniczek będzie dalej czytać moje rozdziały? Czy będą jakieś nowe?:o

Dajcie znać co o nim myślicie?

4+ komentarze i dodam kolejny za kilka dni;3

Kocham was;D