-Czyli kto?
Do cholery jasnej co tu się dzieje?! – wysyczałam najciszej jak tylko mogłam, w
obawie że dwóch umięśnionych facetów nas usłyszy.
Kieran nie
odpowiedział, zasłonił mi tylko usta swoją dużą dłonią i rozglądnął się
dookoła. Bałam się. Naprawdę się bałam, tych dwóch mężczyzn wyglądali
naprawdę groźnie, mogli nam zrobić wszystko; zabić, uprowadzić, pobić, cokolwiek. Dodatkowo, 20’latek który mnie tu zabrał, nie podtrzymywał mnie a
duchu bo sam czuł lęk. W pewnym momencie
chłopak przycisnął moje plecy do drzewa a sam zbliżył się tak że czułam jego
tors przez dwie cienkie warstwy materiału. Już miałam go odepchnąć kiedy
usłyszałam szelest liści. Zrozumiałam właśnie że chłopak tylko się chował przed
prześladowcami. Chyba to zadziałało bo kroki były coraz cichsze, a to znaczyło
że się oddalały. Po jakimś czasie, szatyn ostrożnie wychylił głowę zza drzewa i
rozejrzał się. Zrobił krok w stronę głównej ścieżki i skinięciem dłoni dał mi
znak żebym szła za nim. Szliśmy szybkim krokiem, najciszej jak tylko mogliśmy a
kiedy znaleźliśmy się s powrotem na kamienistej plaży, rzuciliśmy się biegiem w
stronę auta. Kieran po drodze zabrał swoją gitarę którą tu zostawił, rzucił ją
na tylne siedzenie, poczekał aż wsiądę i odpalił silnik. Auto w błyskawicznym
tępie dotarło s powrotem na główną szosę, ale to nie był koniec. Czarne bmw
które należało do dwóch groźnych prześladowców jechało 30 metrów za nami.
-Jak oni nas
znaleźli?! – zapytałam zaniepokojona.
Kieran mi
nie odpowiedział, spojrzał w lusterko i znacznie przyspieszył. Kierowca bmw
zrobił to samo, powoli nas doganiali. Co chwilę rzucałam nerwowe spojrzenia, to
na Kieran’a, to na bmw, i tak na zmianę. Chłopak albo próbował ukryć niepokój
albo był naprawdę spokojny.
***
Próbowałem
myśleć rozsądnie, to ja wpadłem na pomysł żeby wybrać się nad jezioro, to ja
zmusiłem ją żeby wsiadła do auta, i to ja jestem odpowiedzialny za jej
bezpieczeństwo. Musiałem odwieść dziewczynę bezpiecznie do domu i zgubić
bandziorów Phil’a. Musiałem zrobić cokolwiek Z drugiej strony nie mogłem jej
odwieść kiedy to cholerne bmw nas śledzi, naraziłbym ją na groźby i niespokojne
noce. To było za duże ryzyko, musiałem ich najpierw zgubić. Czarne auto było
coraz bliżej. Musiałem coś wymyślić. Już wiem co mam zrobić! Trzeźwe myślenie powróciło.
-Teraz ty
prowadzisz. –rzuciłem.
-Co?!
–najwidoczniej to co powiedziałem było dla niej szokiem.
Wcisnąłem
guzik który otwierał dach mojego cabrioleta i wyjąłem z zza fotela kieszonkowy
pistolet. Mina Izzy, bezcenna.
-Trzymaj
kierownice. –rozkazałem, po czym zamieniliśmy się miejscami, uważając żeby nie
spowodować wypadku.
Przeczołgałem
się miedzy fotelami i kucnąłem na tylnym siedzeniu. Wycelowałem pistolet w
przednie koło bmw i oddałem strzał. Izz krzyknęła i obróciła się w moją stronę,
chyba tylko po to żeby się upewnić że nikogo nie zabiłem, po czym skupiła się
znowu na prowadzeniu cabrioleta. Czarny pojazd zachwiał się, a ja strzeliłem w
drugie koło, tak dla pewności. Bmw wpadło w lekki poślizg i stanęło na środku
drogi. Wróciłem na przednie siedzenie i odetchnąłem z ulgą. Adrenalina wciąż
pulsowała w moich żyłach, to samo zapewnię działo się w ciele Izzy. Nie
planowałem takiego zakończenia wycieczki, myślałem że tu mnie Phil nie
znajdzie, a jednak, on potrafi dużo.
-O co z tym
chodziło? W ogóle to czemu ty trzymasz broń w samochodzie?! –wydyszała
dziewczyna.
-Przecież
sama właśnie zobaczyłaś czemu –odpowiedziałem szybko.
Przez
dłuższą chwile nic nie mówiła, ale po chwili stwierdziła- To nie był zbyt dobry
plan żeby naprawić nasze relację.
-Na początku
był dobry, dopóki nie zjawili się oni. Przepraszam.
Izz skręciła
w końcu w alejkę między czerwonymi domami, przejechała kilka ulic, zaparkowała
przed moim domem i wyszła z auta bez słowa. Szybko zareagowałem i stanąłem jej
na drodze.
-Ej,
przepraszam Cię. To nie miało tak wyjść. –zapewniłem.
-Nie
obchodzi mnie to. Daj mi spokój proszę Cię. Co ty w ogóle ode mnie chcesz?!
Nie
wiedziałem co jej odpowiedzieć. Wlepiłem wzrok w ciemny asfalt na którym
staliśmy, a ona mnie tylko wyminęła i skierowała się w stronę swojego domu po
drugiej stronie ulicy.
***
Szybko wyjęłam kluczę z torebki i zręcznie otworzyłam nimi frontowe drzwi.
-Gdzie byłaś
tyle czasu? Dzwoniłam do ciebie. –wypomniała mi mama, zaraz jak przekroczyłam
próg domu.
-Przepraszam,
byłam się przejść z Evie, miała problem. –skłamałam.
-I
rozwiązywałyście ten problem ponad cztery godziny?
-Tak jakby,
przepraszam Cię, później porozmawiamy, idę się odświeżyć.
-Oj
porozmawiamy sobie, martwiłam się o ciebie! Wystarczyło do mnie zadzwonić! –Jej
ton zabrzmiał dość groźnie, czułam że naprawdę się martwiła.
-Przepraszam.
To się już nie powtórzy. –przytuliłam ją po czym wbiegłam do góry po schodach.
Nie mogę
uwierzyć w to co się dzisiaj stało, to było takie dziwne, nie, stój, to nie
było wcale dziwne, to było przerażające. Mogliśmy zginąć! Ale tego oczywiście
rodzicom nie powiem. Sami by pewnie zabili Kieran’a jeśli by się dowiedzieli. A szczerzę mówiąc, polubiłam go, widziałam że się dziś starał, później mnie
jeszcze przepraszał za wszystko. Nie potrafiłam się na niego długo wściekać.
Nadal czułam przed nim lęk, ale chyba mi się to podobało. Sama siebie nie
rozumiem. To takie skomplikowane!
***
Zatrzasnąłem
za sobą głośno drzwi i rzuciłem się na najbliższy fotel w salonie.
-Co się
stało? –spytał mnie mój brat Dean.
-Spieprzyłem sprawę. –odpowiedziałem.
-Chodzi o tą
dziewczynę?
-A jak
myślisz?
-Co się
stało?
-Kurwa. Co
to, przesłuchanie?! Phil się napatoczył i tyle.
-Nie
pierwszy i nie ostatni raz, przecież o tym wiesz. On nas wszędzie znajdzie.
-Gdzie Kit i
Sean? –zmieniłem temat.
-No właśnie,
eee... Lepiej sam to zobacz. –powiedział podając mi skrawek papieru.
-Co to jest?
–zapytałem zdziwiony. Jakoś nie miałem ochoty na dodatkowe problemy, a coś
czułem że ta kartka mi ich doda.
-Czytaj.
–zachęcił mnie Dean.
-I nic z tym nie zrobiłeś?! A co z Sean’em?
–byłem wściekły.
-Dopiero co to podrzucili. A Sean
pojechał za nimi.
-Kurwa, zostawić was na chwile i wszystko
się wali. Czemu go samego puściłeś?!
-Ktoś musiał na ciebie poczekać, tak to
byś nic nie wiedział.
-Ja pierdole, zbieraj się.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej:3 Znowu rozdział baaaardzo spóźniony. A to znowu wina laptopa. Nie wiem czemu on się tak szybko psuje:/ Chyba czas na nowego;)
Ten był pisany dziś na szybko więc przepraszam jeśli jest do dupy:) "główny" komputer nam niedawno naprawili więc na niego weszłam:) Strasznie go nie lubię bo muli, ale wszystko dla was;)
Sto Lat dla Robbie'go! Dzisiaj ma ten rudzielec urodziny:3
Komentujciee z opinią:)